Wróg czy sympatia? Tijan „Wrogowie”

 

 Niestety nigdy nie szłam w ciemno w książki tej autorki. Raz bardzo boleśnie się sparzyłam i kolejne nowości na rynku przyjmowałam z ostrożnością. Równie ostrożna byłam w stosunku do „Wrogów”...



Wrogowie
Tijan
Powieść jednotomowa
Wydawnictwo Papierówka, 2021

 

„Lata temu Stone Reeves i ja byliśmy sąsiadami. W szóstej klasie zaczęłam go nienawidzić. Przystojny i charyzmatyczny chłopak wyrósł na lokalnego boga futbolu, podczas gdy mnie i moją rodzinę mieszkańcy miasteczka przestali zauważać.
Jego dostrzegli łowcy talentów z NFL, a ja podjęłam najgorszą możliwą decyzję. Teraz siedzę w Teksasie i próbuję poskładać swoje życie do kupy. Ale Stone też tu jest. On jest dosłownie wszędzie. Nieważne, że mój świat znów wywrócił się do góry nogami. Nieważne, że Stone próbuje mnie pocieszyć. Nieważne, że cały kraj oszalał na jego punkcie. Ten człowiek na zawsze pozostanie moim największym wrogiem. ”

Mimo wszystko nie spodziewałam się, że połknę tę książkę na raz!

To prawda – jeśli zabierzecie się za lekturę „Wrogów” to po prostu przecieknie ona Wam przez palce. W przypadku tej powieści sporawa liczba stron jakby nie ma żadnego odniesienia do czasu czytania. Tijan na tyle wartko plecie całą akcję, że człowiek szybuje od rozdziału do rozdziału. Historia miękko zmierza znanymi i zaskakującymi torami – autorka postarała się, pomimo kilku przewidywalnych wątków, dodać od siebie sporą dawkę smaczków, dzięki którym ciężko się przy tej książce nudzić.

Czy jest bez błędów?

Chciałabym! Tijan wciąż ma te swoje małe „tijanowe” wpadki – momenty, które na początku książki stawiały mnie na baczność i wzmagały moją czujność. Teksty oraz zachowania bohaterów wypadły jakby ze znanego, wtórnego planu. Na całe szczęście z biegiem lektury autorka niemal całkowicie zrezygnowała ze zużytych chwytów. Dostałam książkę, którą w porównaniu do Fallen Crest High czytałam z przyjemnością i od deski do deski! Jeśli tak jak ja do tej pory nie byliście_łyście po stronie Tijan, to „Wrogowie” mogą zmienić to zdanie!

Dusty i Stone, para jak z obrazka?

Nie ukrywam, że tak jest. Choć czytało się szybko, a Tijan starała się mnie zaczarować opowieścią, tak jednak główni bohaterowie nie dają z siebie więcej, niż mogą. Trochę nakładają się z ludźmi z FCH i również z główną parą „Antybrata”. W pewien sposób to miła znajomość postaci, z którymi albo będziemy się czuć dobrze, albo od razu zakończymy czytanie. Logika uciekała z działań tych postaci, to powracała i tak na okrętkę.

Drażliwa kwestia.

Jedzenie i rok bez miesiączki. Wykorzystam ten akapit, żeby przekonać Was o dbanie o siebie. Wasze ciała są ważne, Wasze samopoczucie także. Jeśli nie macie miesiączki, jeśli cokolwiek jest nie tak - badajcie się! Ogółem badajcie się, chodźcie do ginekologa, na mammografię. W książce słowa bohaterki o jej zdrowiu nie mają żadnego impaktu, co mnie dobija. Tijan kompletnie bezrefleksyjnie bawi się zdrowiem Dusty, trochę tworząc z niej taką męczennicę. Tak, bohaterka cierpi, opłakuje bliskich, ale jednocześnie otoczenie Dusty oraz Stone przywiązują do tego wszystkiego średnią wagę. Lub raczej przejmują się przez chwilę, a potem wszyscy przechodzą do porządku dziennego. A tak nie powinno być – nie trzeba Dusty niańczyć, tylko po prostu wyciągnąć do niej pomocną dłoń. Tutaj czegoś takiego nie było, dużo z dramatów i cierpień po prostu rozchodzi się po kościach, jakby nigdy nie istniało! To mnie chyba w tej książce najbardziej frustruje...

Reasumując.

Książka jest dobra na raz, ponieważ kiedy nie rozkładacie jej na czynniki pierwsze, to zwyczajnie porywa w swój świat. Zaciekawia futbolem, aspektami uczelnianymi, dramatami miłosnymi. Tworzy fajną całość, która umila weekend. Jednak, kiedy dłużej się o niej myśli, ma w sobie grzeszki odrobinę zabijające jej potencjał. Zachęcam jednak do spróbowania “Wrogów” na własnej skórze!

 

Aleksandra

 

Za książkę do recenzji serdecznie dziękuję wydawnictwu Papierówka!

 

 

Komentarze