Czuliście
kiedyś ten wstrząs, płynący wzdłuż kręgosłupa, podczas czytania książki? Ten rodzaj
dziwnej fascynacji, wewnętrznego konfliktu, który nie ustaje aż do ostatniej
strony?
To
ja podczas lektury książek dark romance.
I nie mogę przestać.
K. Webster
Dirty Ugly Toy
Sumptem
autorki, 2016
Nigdy
nie rozumiałam, ani wciąż nie rozumiem, co dokładnie przyciąga mnie w mrocznych
pozycjach, pretendujących do miana dark
romance. Wszystkie te historie, które dotychczas czytałam zawsze
pozostawiały mnie z jakimś ale. Nie
można powiedzieć, że przy tego typu powieściach powinno się radośnie spędzać
czas, ponieważ wtedy wyszłoby się na wierutnego kłamcę, bądź… No cóż, tęczy to
Wy, ludzie, nie lubicie. Dark romance
to gatunek bardzo okrutny i pokręcony. Bądźmy szczerzy – „50 twarzy Greya”?
„Mistrz” Katarzyny Michalak? To popierdółki w porównaniu do opowieści takich
autorek jak Ker Dukey, Pepper Winters czy właśnie K. Webster. Lubię mrok, lubię
mroczne opowieści, duszące mnie swoim klimatem.
A
w dark romance?
To
główny bohater potrafiłby mnie udusić bez mrugnięcia okiem.
Poznajemy
jego i ją. On potrzebuje nowej zabawki, ponieważ sześć miesięcy z poprzednią,
brudną dziwką się właśnie skończyły. Jest złakniony – może teraz puszysta?
Zawsze miał słabość do kobiecych krągłości. Albo ruda? Tak, znajdzie rudą na
zawszawionych, ciemnych alejkach Londynu i zabierze ją do domu. Ona nie chce
walczyć. Potrzebuje jedynie dziesięć funtów na nową działkę, nic więcej. Zrobi
komuś loda, albo podstawi swój tyłek, złapie gdzieś dilera i uwolni się od
uporczywych myśli. Konrakt Braxtona Kennedy’ego jest ostatnią rzeczą, której
oczekiwała, ale cholera – póki jest hera, jest i ona. Myśli, że ją złamie,
naprawi. Że jego brudna, brzydka zabawka
zatańczy, jak jej zagra. Brax od pierwszego ich spotkania zaczyna rozumieć, że
Jessica, jego Króliczek, nie będzie taka jak inne zabaweczki. To go wprawia w
jeszcze większą euforię.
Miłosne
kontrakty w literaturze nie są niczym nowym. Gdyby jeszcze tylko w „Dirty Ugly
Toy” było cokolwiek romantycznego, pewnie bym nawet nie zatrzymała na tym
dłużej oka. Bo czytałam Greya i dziękuję, postoję. Jess nie ma siły na
przeczytanie tego, co podpisuje, jest na takim głodzie, że wizja kolejnej dawki
narkotyku i piękna twarz klienta nie wydaje się wcale podejrzana. Główna
bohaterka od początku nie pozostawiała złudzenia dla czytelnika – została
skrzywdzona w życiu, porzucono ją w rynsztoku z tak bolesnymi bliznami, że
zrobi wszystko byleby nie myśleć, ani nie roztrząsać przeszłości. Ale jednak
wciąż ma w sobie cząstkę dawnej, pyskatej siebie. Niezłamana iskra tli się w
niej, popycha ją do buńczucznego zachowania przy Braxtonie, a jego groźby wcale
kobiety nie straszą. W pewnym momencie można odnieść wrażenie, że to on jest
jej zabawką, a nie na odwrót. Brax stara się żyć rolą, jaką sobie narzucił lata
temu – mistrz, pan, zbawiciel upodlonych kobiet. Rządzi nimi, łamie je,
zmuszając, by poddały się temu. By go kochały. A potem, z rozkoszą je porzuca.
Jego postawa jest jasna, autorka twardo postawiła na narwanego, obsesyjnego
faceta ze szczególnymi upodobaniami. Dzięki
każdemu kolejnemu słowu Jessici, jej butnej acz chwilami uległej postawie,
fasada kruszeje i mimo wewnętrznych sprzeciwów Braxa wychodzi z niego osoba z
problemami. Z okrutnym dzieciństwem, które dzięki zrządzeniu losu się
odmieniło. Mogłabym wręcz powiedzieć, że Brax i Jessica są swoimi lustrzanymi
odbiciami. Kiedy jedno miało wspaniały start w życiu, drugie żyło w skrajnym
ubóstwie. W momencie największego rozkwitu bohatera, bohaterka upadała gdzieś
poniżej dna. Pieniądz zawsze przemawia, nieważne w jakiej sytuacji w życiu by
nim pomachać.
Fabuła
nagina moralne dylematy czytelnika, jak chyba każda książka z tego gatunku. To
jednak nie jest najmocniejsza powieść pani Webster, jeśli chodzi o granice
przekraczane przez bohaterów. Oczywiście, były sceny, przez które odchylałam
się od czytnika na dwa metry, lecz to doprawdy nieliczne akcje (Ech, mam
nadzieję, że to nie znaczy, że się znieczulam. To byłoby niefortunne, doprawdy!).
Aczkolwiek, jeśli obrazowe sceny seksu, przemocy i bardzo dosadne przekleństwa
rażą kogokolwiek z Was – to żadna z książek dark
romance nie będzie się Wam podobać. „Dirty Ugly Toy” jest zbiorem
wszystkich tych plugawych rzeczy, jakie można wymyślić, lecz autorce udało się
tak utkać bohaterów, że ich powolna przemiana i wzajemne uczucia stają się zrozumiałe. A przynajmniej odrobinkę
bardziej do zaakceptowania.
Ciężko
jest polecać tego typu pozycje, ponieważ faktycznie trzeba mieć odwagę i nutę
sympatii do tematów BDSM oraz przemocy. Bez tego żaden dark romance nie będzie wystarczający, by zaspokoić Wasze
czytelnicze potrzeby. Zaś dla tych, którzy nie raz sięgali po książki tego
gatunku, spokojnie mogę zaproponować do czytania „Dirty Ugly Toy”!
Ocena:
7/10
Shemmer Aleksandra
Komentarze
Prześlij komentarz