Tik-tak, Laleczko. Tillie Cole „Chore Śfirusy” [Patronat]

 

 Tillie Cole jest taką autorką, która od wielu lat mnie zaskakuje. Oddaje w swoich książkach całe spektrum emocji, nie boi się żadnego tematu i dzięki temu sprawia, że znalazła we mnie wierną fankę. Nieważne po jaki tytuł sięgnę, to mam pewność, że spod jej pióra wyjdzie coś niesamowitego. Ta autorka jednocześnie rewelacyjnie słodzi i przeraża... A przeraża i wzbudza dreszcze zwłaszcza w „Chorych Śfirusach” znanych jako oryginale „Sick Fux”.



Chore Śfirusy
Tillie Cole
Powieść jednotomowa
Wydawnictwo Papierówka, 2021

 

„W dzieciństwie Ellis Earnshaw i Heathan James byli jak niebo i ziemia. Ona głośna i energiczna, z niesfornymi blond włosami oraz uśmiechem nieschodzącym z twarzy. On - mroczny i ponury - czerpiący obsesyjną przyjemność z obserwowania śmierci różnych stworzeń. Zawiązała się między nimi niezwykła i dziwna przyjaźń. Lecz pewnego dnia rozdzieliło ich chore okrucieństwo innych ludzi. Spędzili osobno całe lata, każde zamknięte we własnym piekle, aż w końcu Heathanowi udało się uciec i ruszył na poszukiwania przyjaciółki...”

Z „Sick fux” pierwszy kontakt miałam już kilka ładnych lat temu. Pamiętam to skonfundowanie, jakie zafundowała mi Cole. Dostałam kręćka od tego, co przydarzyło się i co robili Laleczka oraz Królik. Wówczas nie umiałam się tak po ludzku „uleżeć” z tym tytułem. Podobało mi się? Odstręczało mnie to? Co ja mam zrobić z tym czytelniczym fantem, podarowanym przez autorkę?

Po latach wiem, że doceniam ten dark romance!

Cole w „Chorych śfirusach” balansuje na bardzo cienkiej linii pomiędzy pisaniem w punkt, a niezłą przesadą. Takie też były moje odczucia co do poniekąd poetyckiego sposobu prowadzenia narracji, a także tego jak mówili bohaterowie. Pod kątem stylistyczno-językowym książka totalnie różni się od „Katów Hadesa”, „Tysiąca Pocałunków” czy „Raphaela” (który już na jesieni będzie w Polsce!). Zabiegi, na które skusiła się autorka, świetnie sprawdzają się przy tej historii. Sposób, w jaki opisuje świat oczami Laleczki i Królika tylko podkreśla ich chory, chory świat. Podbija tę szaleńczą nutę, nadaje wszystkiemu klimatu... a jednak czasem miałam takie wrażenie, że tego jest za dużo. I gdy ja prędko wracałam do stanu zafascynowania, to jestem świadoma, że nie wszystkim ten rodzaj narracji przypadnie do gustu.

Specyficznie napisana i jakże specyficzna historia.

Oboje przeszli przez piekło i dosłownie rozdrapali szponami świat, żeby się z niego wydostać. Tillie Cole kolejny raz stworzyła dwie niezwykle złamane dusze. Pomaga Laleczce i Królikowi poskładać się w jako taką całość – w książce nie dostajemy „pełnego uzdrowienia”, ale możemy doświadczyć małej zmiany w bohaterach. Cole na przekór ogromnym traumom umocniła ich, wręcz wykuła ich w ogniu. Jest to jeden z mroczniejszych dark erotyków, jakie czytałam. W przypadku „Chorych śfirusów” trzeba mieć na uwadze to, że nawet ktoś, kto lubi darki, może poczuć, że to dla niego za dużo. Cole w tej powieści balansuje na wielu cienkich liniach i to kolejna z nich. Jesteśmy zarzuceni przemocą, krwią, szaleństwem i mordem. Wszystko to kotłuje się aż po sam epilog, a i jeszcze dalej.

Tik-tak, dalej w brutalny świat.

Podróż Laleczki i Królika jest jednocześnie niemożliwie długa i szalenie prędka. Długa, gdyż zaczęła się w dzieciństwie, a prędka, ponieważ finalne nuty rozgrywają się gwałtownych momentach. Autorka nie rozdrabnia się przy opisywaniu drogi bohaterów, konsekwentnie prowadzi ich od celu do celu. Przez ten dynamizm książka jakby sama się czyta – pędzimy razem z bohaterami ku końcowi, z nadzieją na pomyślny finał.

Aż żal kończyć.

Jednotomowe historie mają to do siebie, że uwielbiam właśnie zagęszczoną akcję, a z drugiej strony wiem, że jak skończę to... Kaplica. Ech ten Kaplica, bardzo chciałabym poczytać o nim osobną książkę – to bohater drugoplanowy, a jednak tak charyzmatyczny, że każda wzmianka o nim mnie intrygowała! Choć autorka zarobiona jest po łokcie w historiach, to i tak żyję słodką nadzieją na jakiegoś spin-offa z nim w roli głównej!

 

A do tego czasu będę rozkoszować się kolejnymi powieściami Tillie Cole, dołączacie do mnie?

 

 

Aleksandra

 

Za książkę do recenzji, patronatu i ogólnej miłości dziękuję wydawnictwu!



Komentarze