Nastolatka i magiczny lud. Karen Lynch „Nieugięta”

 Paranormal romance i urban fantasy to jedne z moich ulubionych podgatunków fantastyki. A kiedy dostaję taki mały miks obydwu... No jestem pierwsza w kolejce do czytania!
 

Nieugięta
Cykl Nieugięta, tom 1
Karen Lynch
Wydawnictwo Papierówka, 2021

 

Sara Grey codziennie musi żonglować tajemnicami, jakie ukrywa przed światem i swoim wujem. To ona odnalazła zmasakrowane ciało swojego ojca, od tamtej pory chce się dowiedzieć, co stało się z jej tatą. Ma pewność, że zabił go jakiś potwór, tylko jaki? W poszukiwaniu odpowiedzi wpakowała się w kłopoty, które wiele zmieniają w dotychczas spokojnym życiu...

Kawał solidnie skonstruowanej historii!

Tak, to pierwsze co ciągle krążyło mi w głowie podczas czytania. Dawno nie czytałam książki tak solidnej w swoich ramach. „Nieugięta” jest bardzo dobrym wstępem do całego cyklu. Pozornie akcja rozwija się powoli – poznajemy Sarę, nastolatkę wychowywaną przez niepełnosprawnego wujka. Dziewczynę, która sama musi radzić sobie ze świadomością, że paranormalny świat istnieje. Lynch w umiejętny sposób budowała naszą wiedzę i niewiedzę, wprowadzając w szerszą perspektywę wraz z Sarą.

Nie panikujcie, harda babka na horyzoncie!

Brakowało mi takiej postaci w młodzieżówkach, jaką jest Sara Grey. Często główne bohaterki... cóż, bywają irytujące i niedorzecznie dziecinne. A jednak pani Lynch stworzyła taką postać, że chętnie napiłabym się z nią herbatki. Oczywiście, Sara ma swoje małe grzeszki na sumieniu, ale to tworzy ją jako taką ludzką postać. Empatia Sary jest niesamowita, jej próba chronienia bliskich i niewinnych wypada świetnie. Nie jest to jakaś ultrazbawicielka na wyszczotkowanym koniu, a babka z krwi i kości. Czasem pobłażliwie patrzy na swoich kolegów, ale głównie przez to, że swoje już przeszła z paranormalnym ludkiem i nie ma siły na licealne zagrywki. Dodatkowo jej interakcje z wszystkimi bohaterami, to miód na serce. Przyjaźń, jaka łączy Sarę wraz z Remym, Ronaldem i Patrickiem jest taka żywa! A do tego dynamizm między Sarą i Nikolasem, jej początkowa niechęć i rezerwa, która rozwija się do umiarkowanej sympatii – naprawdę miło się to czytało. Nic nie zostało wciśnięte pięścią do gardła na siłę.

Sympatia, sympatia... Ale jak wielka?

Tego nie wiadomo, można coś podejrzewać i to jest wspaniałe! Cóż, dla miłośników szybkich, porywających romansów, ta książka może być trochę bolączką. Lynch nie rzuca nam w twarz niczego od razu. Możemy sobie knuć, marzyć oraz podejrzewać, że coś Sarę i Nikolasa połączy, ale autorka w naturalny sposób przeprowadza ich znajomość. Emocje między nimi nie zostały przyśpieszone i naciągnięte, mamy do czynienia z najwolniejszym z wolnych slow burn, ale to bardzo pasuje do systematycznie rozwijającej się akcji.

Nie ma głośnego pieprznięcia, ale serię małych wybuchów.

Głównie na tym opiera się „Nieugięta”, na takim spokojnym i emocjonującym wciąganiu czytelnika w ten świat. Lynch balansuje pomiędzy zreferowaniem czytelnikowi (oraz Sarze i innym bohaterom) z czym ten świat się je oraz co chce ich zjeść. Mimo chwilowego zwalniania tempa, autorka potrafi przysolić niezłymi wydarzeniami/informacjami, które zmieniają bieg historii oraz jej dynamikę. Głowy z karków nie lecą non stop, ale jak już spadają, to z wdziękiem!

Tego mi brakuje.

Ja się praktycznie od paranormal romance i urban fantasy nie odsuwałam, jak byłam młodsza. Moja fascynacja czytaniem rozwijała się podczas największego boomu na tego typu gatunki i mogłam w nich przebierać ile chciałam! Aktualnie tego typu książek wydawane jest jak na lekarstwo, dlatego też jestem wdzięczna wydawnictwu Papierówka, za sprezentowanie tego tytułu! Karen Lynch stworzyła dobrą, wciągającą książkę z pogranicza urban i paranormal fantasy. Czytelnik taki jak ja czuje pewnego rodzaju komfort podczas czytania „Nieugiętej”. Mam nadzieję, że kolejne tomy tylko poniosą to dalej!

 

Ocena: 7/10

 

Aleksandra

 

Za egzemplarz od recenzji dziękuję serdecznie wydawnictwu Papierówka

 


 

Komentarze