Dużo magicznego chłopa. „Oszustwo” Jaymin Eve, Jane Washington [Patronat]

Wcale nie chodzi o to, że ośliniłam się z zachwytu, jak zobaczyłam polską zapowiedź! Ani trochę także nie zaśliniłam biurka wydawnictwa Papierówki z wdzięczności.

No ani trochę.

Ani ciut ciut.

No dobra, bardzo. Mam patronat do jednego z nielicznych reverse haremów, jaki w Polsce został wydany! Ciesze się niezmiernie, że tak się wydarzyło. A jak wiadomo, ja tak łatwo do piersi książek nie tulę...

 

Oszustwo Eve i Washington

"Oszustwo" premiera 18.01.2021

Oszustwo

Tom 1 Klątwy Bogów

Jaymin Eve, Jane Washington

Wydawnictwo Papierówka 2021

 

Jeśli spytacie mnie jak zdefiniować pechowca, to wskażę Wam Willę Knight. Bo Willa to nie tylko pechowa kobieta, ona jest kwintesencją wpadek, porażek, potknięć i uszkodzeń ciała (nie uściślę czyjego, wszystkich, po prostu!). Kiedy wraz z najlepszą przyjaciółką Emmą docierają do Bożylasu, można się spodziewać, że nie będzie to dla niej łatwy początek nowego życia. Ale żeby aż prawie oberwać bełtem kuszy od jednego z piątki Abklętych? No tak, to tylko Willa potrafi!

 

Ja zaś nie potrafię się nie uśmiechać!

 

Ta książka to naprawdę definicja lektury dla przyjemności. Bagno mogłoby się uczyć od niej, jak być wciągającym! Kiedy już zaczyna się czytać „Oszustwo”, to nagle się je kończy i nawet nie wiadomo w którym momencie się to wydarzyło. W kategorii powieści rozrywkowych, ta zajmuje bardzo wysokie miejsce. Nie można przy niej spokojnie odsapnąć – fabuła jest wartka, porywająca. A do tego szalenie specyficzne poczucie humoru robi swoje! Fakt, czasem żart są suche i toporne, ale w połączeniu z Willą ma to swój urok.

 

Bogowie, ziemianie i sol – czyli hierarchie, których nie wolno łamać.

 

Autorki stworzyły świat w którym każdy ma określoną rolę. Bogowie są ponad wszystkimi, sol dążą do stania się bogami, zaś ziemianie... są nikim. Służą i żyją na marginesie, niczego tak naprawdę nie otrzymując od życia. Willa jest sfrustrowana, że musi służyć i pokornie giąć karki przed zadufanymi sol. Jako z założenia rasa wyższa mogą zrobić z ziemianami dosłownie wszystko. Jedni akceptują to w pełni, inni niestety muszą przyjąć ewentualne konsekwencje niesubordynacji. Cały konstrukt świata jest dość pociągający – dziewięć pierścieni, które okalają centralną wyspę, Bożylas. Magiczne stworzenia przenikają się z nutą współczesności. Ciężko tak naprawdę uściślić ramy czasowe. Bo z jednej strony ma się takie poczucie stylizacji na taki XVIII wiek, a jednocześnie mamy bieżącą wodę, pociągi i kilka innych udogodnień. Stroje łamią konwencję, tak jak i język.  

 

W przedstawieniu tego wszystkiego czasem brakowało umiaru.

 

Otóż autorki bardzo zapędziły się w taką nachalną ekspozycje. Zwłaszcza na początku baaardzo można to odczuć – w piekielnie łopatologiczny sposób przekazują fakty odnośnie całego świata. I mniej więcej tak do setnej strony razi to po oczach. Później widać, ze odnalazły właściwy rytm plecenia historii, ale ten początkowy mankament gdzieś z tyłu głowy mi pozostał. Czasem nawet ciężko było przystanąć i przyswoić podawane fakty. Nie odstępowało mnie wrażenie, że tak, może jest to część world-buildingu, a jednak to taki zapychacz. Mam nadzieję, że w kolejnych tomach nie będzie już tego czuć!

 

Co do stylu autorek, jest on przyjemnie lekki.

 

Poniekąd język, jakim się tutaj posługują, jest i pasujący, i burzący odbiór świata przedstawionego. Pyskówki oraz używane słowa raz tak idealnie pasowały do danej sceny, że nie zwracałam na to uwagi. A potem rzucało mi się w oczy jakieś przekleństwo lub określenie. Miałam takie odczucie, że fajnie by ta książka wyglądała jako urban fantasy, w jakiejś współczesnej XXI–wiecznej akademii... a potem znów wsiąkałam w ten przedziwny świat i wszelkie ale odchodziły w niebyt.

 

Jak tu operować piątką chłopa i niesforną bohaterką?

 

Nie mam pojęcia, ale autorki to rozgryzły! Trochę tych reverse haremów przez moje dłonie przeszło i nie wszystkim udaje się manipulować większą ilością męskich charakterów. W Sweet Omegaverse series Kathryn Moon jest przykładem, że bohaterka mogłaby mieć z 10 facetów, a każdy byłby na równi wyjątkowo traktowany. Za to w takim „Jane’s Team” Janie Marie bohaterka równie dobrze mogłaby być monogamistką. W „Oszustwie” Rome, Coen, Aros, Siret oraz Yael (specjalnie wymieniony na końcu) orbitują w okół bohaterki niemal z synchroniczną precyzją. Ich boskie moce równoważą stosunek, jaki mają do protagonistki. Jasne, na początku są aroganckimi bucefałami, co zostało im niejednokrotnie wytknięte. Myślałam nawet, czy nie pójdzie to trochę w stronę bully. Ale autorki szybko wyklarowały, jaki stosunek będzie mieć Pentagram Abklętych do Willi.  

 

Znaczy się, stosunków tutaj nie ma.

 

Dla wszystkich tych, którzy się bali niecnych figur geometrycznych, to bardzo łagodny wstęp do świata reverse haremów. I dobrze! Dla kogoś, kto nie jest przekonany do poliandryczności w literaturze, ani nawet nie spotkał się jeszcze z takim czymś w książkach, „Oszustwo” będzie idealne do oswojenia się z myślą, że tu nie będzie wyboru. Nie będzie tych dobrze nam znanych dylematów między Edwardem i Jacobem, czy tysiącami innych facetów, przez które musiały przebierać bohaterki, żeby dostać tego jednego kmiotka od serca. Autorki powoli budują napięcie, serwują nam takie slow burn, chociaż niektórzy (biedny Uwodzenie) chcieliby już pójść z dymem. Podobają mi się ich interakcje z bohaterką – żartobliwe, sensualne, zgryźliwe. Widać, że chcąc nie chcąc są Willą zainteresowani, tym co sobą wnosi do ich światka. Oprócz wiecznego rozgardiaszu i nieumyślnych prób śmierci oczywiście. Wcześniej wymieniłam na samym końcu Yaela – muszę przyznać, że on jest jedynym takim ociupinkę odstającym elementem, w moim odczuciu oczywiście. Ale to pewnie wszystko się... rozłoży ;)

 

Cóż więcej mogę powiedzieć?

 

Bardzo polecam, jeśli chcecie spróbować czegoś innego, śmiesznego, lekkiego. Nie oderwiecie się od „Oszustwa” przez pół nocy, a potem będziecie nagabywać wydawnictwo Papierówka o kolejne tomy. Nie będzie innej opcji!

 

Ocena: 7,5/10

 

Aleksandra

 

Za książkę do recenzji i patronowania dziękuję serdecznie Wydawnictwu Papierówka!



Komentarze