Syndom Sztokholmski raz proszę! „Zabierz mnie ze sobą” Nina G. Jones

 Literatura spod znaku dark to zdecydowanie specyficzny nurt, do którego trzeba podchodzić z ostrożnością i może dozą przygotowania. Mam wrażenie, że poprzednie zdanie wplatam w niemal każdą opinię oraz recenzję, ale robię to z konkretnego powodu. Podgatunek dark w romansach oraz erotykach ma w sobie cechy, które w normalnym świecie uznajemy za wypaczenie, za coś niewłaściwego – dark zaś jest pewnego rodzaju fantazją na temat przemocy, gwałtów, porwań i tak dalej (ludzkie fantazje, zwłaszcza te seksualne, to nie jedno, czy dwa zagadnienia, ciężko wzmiankować o wszystkich, które pojawiają się w naszych głowach oraz w podgatunku dark).

Zabierz mnie ze sobą
Premiera 26.10.2020, kliknij by przenieść się do przedsprzedaży! 😊



  Dziś wstęp może przydługi, ale mam nadzieję, że zaznaczy to, z jaką książką miałam (i może Wy będziecie mieli!) do czynienia.

    Złą.
    Zdeprawowaną.
    Wykrzywiającą moralność.
 

Zabierz mnie ze sobą

Nina G. Jones

Wydawnictwo Papierówka, 2020

Powieść jednotomowa

 

    Obserwuje ich życie. Skrada się przez okna, przez drzwi, wejdzie w najmniejszą szparę i odziera z godności. Litość to ostatnie słowo, z jakim można go utożsamiać. Vesper przekonała się na własnej skórze, że w jego świecie łaska nie istnieje.

 

    Nina G. Jones robi niektóre rzeczy bardzo dobrze, nie można jej tego odmówić! Sam, główny bohater… Choć czy bohater? Tutaj raczej trzeba posłużyć się słowem antybohater lub wręcz antagonista. Tak, antybohater w niniejszej powieści to postać złożona – im bliżej go poznajemy, im więcej autorka zdradza nam o jego przeszłości, tym większy powstaje problem z konkretnym opisaniem go. To nie jednowymiarowy złoczyńca, którego Jones tworzy dla Vesper, to nie jest „mokra” fantazja, ani nawet nie chwilowa kreacja, jaką w parę rozdziałów może obrócić w proch i ukształtować na nowo. Sam jest zły i kropka, tutaj nie ma cienia wątpliwości. I Vesper zdaje sobie z tego sprawę, ale też w grę wchodzi jej przetrwanie. A czego się nie zrobi by przetrwać…

    Rozumiem, dlaczego autorka wybrała na akcję lata 70 ubiegłego wieku. Dało jej to pod pewnymi względami o wiele większe pole do popisu oraz do takich małych, wygodnych myków. Sam był diabelnie sprytny, cierpliwy i na tyle wyćwiczony, że mógł umknąć z każdej sytuacji. Przez to właśnie człowiekowi cierpnie skóra na samą myśl, ilu takich gości w oknach mogli mieć ludzie. Czy jednak było czuć klimat, osadzenie w tamtych ramach czasowych? I tak, i nie. Nie we wszystkich momentach było to potrzebne, zarysowanie czasu fabuły tylko sporadycznie powinno się wybijać na pierwszy plan. Przez większą część akcji liczą się wyłącznie żywe emocje.

    A emocji było bez liku.

  Czytałam już przeróżne darki, niektóre trąciły ogromną fantazją, taką stricte fabularyzowaną, podkoloryzowaną fikcją. Tutaj jednak w głowie walczyłam sama ze sobą do ostatnich stron. Patrzyłam na walkę, jaką toczyła Vesper, jak próbowała się utrzymać na powierzani, jak… odpuszczała. Przerażające i fascynujące jednocześnie było doświadczanie wszystkich targających nią uczuć. A było czego doświadczać, przysięgam! To nie jest łatwa książka, ponieważ Sam nie jest łatwą postacią. To, jak ukształtowało go życie sprawia, że człowiek zadaje sobie mnóstwo pytań odnośnie sytuacji wpływających na popełniane zbrodnie. Z jednej strony w jakiś sposób jest to klarowniejsze, ma się pewne wytłumaczenie… Lecz jak wytłumaczyć to, do czego się dopuszczał?

    Ach te dylematy, ach te wątpliwości! Kwintesencja dark erotica.

    W rozmowie z Emilią (którą serdecznie pozdrawiam) wyszło na to, że ją zakończenie trochę rozczarowało. I muszę się z nią zgodzić – sama końcówka sprawiła, że całe moje skumulowane w trakcie książki napięcie opadło do niemal zera. To było jak szok termiczny, ale powstały w trakcie sekundy. Przez całą książkę Jones bije czytelnika laczkiem po twarzy, a potem wyciąga satynową chustkę, by otrzeć łezki. Faktem jest jednak, że nie będzie tak u wszystkich. Czytając mimowolnie tworzymy swój obraz powieści, oczekiwania oraz przewidywania – książki przeważnie burzą to wszystko w pozytywny bądź niestety negatywny sposób. W „Zabierz mnie ze sobą” można się zafiksować na najbardziej mrocznych rozwiązaniach, ostrzegam! I przez to właśnie finał powieści sprawia wrażenie takiego… z jednej strony niepasującego, a z drugiej przecież widziałam co się święci, widziałam umysł Vesper i Sama, czego innego mogłam się spodziewać? Dobre pytanie!

    Polecać? Nie polecać? Polecam być przygotowanym i wiedzieć, na co się piszecie sięgając po tę właśnie pozycję. Bo nie będzie lekko, ani cukierkowo i tym bardzie spokojnie. „Zabierz mnie ze sobą” przeżuje żywcem, poturbuje i odbierze ulubiony kocyk. 

    Będzie Wam zimno, straszno, ale też oszałamiająco. Nie oderwiecie się.
 

    OSTRZEGAM! Książka posiada brutalne fragmenty, mogą być niewłaściwe dla niektórych osób.

 

    Ocena: 7(z małym minusem)/10

 

Aleksandra



Za możliwość zrecenzowania powieści dziękuję serdecznie wydawnictwu Papierówka!



Komentarze