Co za dużo, to… wszystkim na zdrowie? „One too many” Jade West


Przyznam się, że przeczytałam dzisiejszą powieść już w styczniu. Strasznie długo nosiłam się z zamiarem napisania recenzji – a tu byłam tak świeżo po lekturze, że nie mogłam sobie jej ułożyć w głowie, a tu coś wyskoczyło, a tu jakiś leń napadł… W końcu jednak spięłam się i napisałam. Nie była to łatwa batalia z klawiaturą, lecz tak już chyba bywa, gdy recenzowana książka nie jest czymś prostym do przełknięcia.


One too many
Jade West
Powieść jednotomowa
CreateSpace Independent Publishing Platform, 2018

Jedna niegodziwa propozycja. Zbyt dużo pieniędzy, żeby odmówić. Jedna niegrzeczna noc w łóżku nieznajomego… Podczas gdy mój mąż będzie patrzył.
Nieźle, nie? Taki właśnie opis pojawia się na zagranicznej platformie książkowej Goodreads. Dzięki temu poniekąd enigmatycznemu opisowi, moja książkowa łowczyni dziwnych przygód stanęła na baczność. Chyba w przypadku tej powieści już największym plusem, takim magicznym wabikiem stał się właśnie blurb. Aktualnie wśród wielu wydawców panuje maniera upychania tuzina linijek tekstu na tylną oprawę – ku czemu taki przesyt informacyjny? Nie mam pojęcia, ale wielokrotnie opis sprawił, że książka… Może nie tyle traciła na atrakcyjności, co po prostu niejednokrotnie spoilerowała sama siebie. Nie zdarzyło Wam się tak nigdy? Nigdy nie domyśliliście się rozwiązania po przeczytanej zajawce? Jeśli nie, możecie tytułować się szczęśliwcami! Dlatego przy One too many powęszyłam w powietrzu czując tajemniczą lekturę i szybki brak pieniędzy.

Ani trochę nie żałuję. Poluję teraz nawet na wersję papierową.
Do anglojęzycznych powieści podchodzę na tyle ostrożnie, że zawsze wpierw ebook – to duża wygoda i jak mi się nie spodoba, to też nie będzie tak bolało. Książka Jade West zakręciła w mojej głowie na dłuższy czas. Autorka zdecydowanie porusza się po tematyce tabu. Nie tylko w dziś omawianej powieści, również w pozostałych pozycjach proponuje czytelnikowi wiele nietypowych tematów.
Brett i Grace Foster to małżeństwo z pozoru doskonałe, ale on zauważył pęknięcia w tej fasadzie. Chociaż od wielu lat darzyli się silną miłością, to jednak z czasem coś zachwiało tę równowagę. Thomas Heath dobrze wiedział, jak manipulować ludzkimi słabościami i nie miał zamiaru pobłażać Fosterom. Grace była piękną kobietą, choć zbyt porywczą – dzięki temu ona i Brett, który nie potrafił jej odmawiać, stali się właścicielami nadmorskiego hotelu w Wielkiej Brytanii. Biznes jednak nie szedł za dobrze i propozycja pewnego siebie, przystojnego Thomasa trafiła na podatny grunt.

Ale czy to tylko pieniądz się liczył?

Poniekąd. Pieniądz był tutaj czynnikiem kluczowym, jednak małżeństwo Fosterów nigdy nie zdecydowałoby się na taki krok, gdyby… Nie mieli swoich fantazji seksualnych. W związku z One too many trzeba pamiętać przede wszystkim o tym, że jest to książka ostra, przepełniona erotyzmem (a wręcz i pornografią), który nie będzie odpowiadał wielu osobom. Pod tym względem musicie podchodzić rozważnie do lektury – nie jest to łagodna, powielona w wielu powieściach łóżkowa rutyna bohaterów. One too many zawiera czystą kontrowersję: ménage, cuckold, i tyle kinku, że nie wszyscy będą w stanie to udźwignąć.

Mówi się, że troje to tłum… ale co dzieje się w przypadku trójki ludzi, która siebie pożąda?

Jade West ma swoje potknięcia w tej książce, jednak poza ostrym, seksualny aspektem, to wręcz z rozkoszą bawiła się psychologią postaci. To, co podniecało bohaterów dla nich samych wpierw było tematem tabu. Bronili się przed tym, co sprawiało, że chcieli więcej. Obawiali się swoich myśli, pragnień oraz wszystkiego, co Thomas Heath niósł za sobą. West łamała wiele ich granic, rozciągnęła do miejsc w których pewnie nigdy by nie zawitali, poza zwykłymi, nocnymi marzeniami.

Czasem wystarczy jeden impuls.

Wiele osób boi uzewnętrznić przed partnerem swoich potrzeb i fantazji. Nie mówię, że sposób na Thomasa Heatha jest sposobem perfekcyjnym, bo tak nie jest. Sposób na Heatha jest kontrowersją, zemstą, wściekłością i… Wiecie, tutaj mogę użyć wielu przymiotników opisujących tego bohatera. Czy mogę nazwać go protagonistą? Raczej nie. Postać Thomasa jest w takiej szarej strefie, do której czasem strach się zapuszczać. Jednak to też świetna sprawa z jego osobą, historią oraz wszystkim tym, co brudne i niewłaściwe toczyło się w jego głowie. W gruncie rzeczy wszyscy bohaterowie tej opowieści do samego końca są nieidealni, ale jest taki moment, gdzie zaczynają sobie zadawać z tego sprawę. Z tego jak mało rozmawiali, jak mało wiedzieli.
Trudna i skomplikowana opowieść, do której raczej potrzeba wiatraczka na ochłodzenie. Dla jednym będzie to tylko maraton seksualny, inni zobaczą w tym trochę więcej – trochę prawdy o tym, że sam seks może mieć ogrom oblicz. Pamiętajcie, książka nie jest dla osób wrażliwych na ostrzejsze zbliżenia, język i poplątaną, ciarogenną fabułę. Ostrzegłam podwójnie, sumienie mam czyste!

Ocena: 7/10

Aleksandra

Komentarze