Zadziwiające,
jak łatwo stworzyć pozornie kuszący blurb książki, która wysyła ci cios w
policzek na otrzeźwienie.
Faleena Hopkins
You don’t know me
Hop Hop Publications, 2015
You don’t know me
Hop Hop Publications, 2015
Tak,
przyznaję się, że za książkę pani Hopkins zabrałam się po tym, jak usłyszałam o
cyrku, jaki się stworzył przy okazji innego cyklu autorki (po więcej informacji
odnośnie „Cocky Problem” zapraszam na
Booklips). Nie sięgnęłam jednak po „You don’t know me” wyłącznie przez
zaistniałą aferę, lecz również ze względu na to, że zainteresował mnie opis
sugerujący historię dziewczyny, od kopciuszka dochodzącej do księżniczki w
ułamku sekundy.
Rue
jest sama na świecie – jej matka zmarła przed trzema laty, a ojca nigdy nie
miała przyjemności poznać. Dziewczyna, jako aspirująca tancerka, uczy się
tańca, a wieczorami pracuje w sklepie spożywczym. Jej życie przewraca się do
góry nogami, gdy na progu skromnego domu dziewczyny staje Jack Stone. Wszystko
sprowadza się do jednego, prostego faktu - matka Rue miała romans z obrzydliwie
bogatym Maxem Stonem. Pozostawił on dziewczynie spadek w wysokości 55 milionów
dolarów, do którego dostęp uzyskała w dniu dwudziestych pierwszych urodzin. W
pakiecie otrzymała Seana i Jacka, dwójkę przyrodnich braci, mających odrobinę
wątpliwości, czy w ogóle złamany pens się jej należy.
Jakby
mnie ktoś pytał, nie dałabym jej ani grosza. Nie chce brzmieć na zawistną bułę,
ale Rue nie dorosła do mieszkania samej, a co dopiero do tego rozmiarów
fortuny. Ale o tym już za chwilę. Nie będę kłamać, pierwsze rozdziały książki bardzo
pozytywnie nakręciły mnie na lekturę „You don’t know me”! Kolokwialnie rzecz
ujmując, byłam podjarana opisem książki i pierwszymi rozdziałami Rue, Jacka
oraz Seana. Autorka podzieliła narrację między ich trójkę, gdzie główny prym
wiodła oczywiście Rue. Dobrze było poznać różne perspektywy, pogłębiała się
wiedza czytelnika odnośnie tego, jaki bohater jest, a nie tylko jakim go widzi
Rue. Do jednego z nielicznych narratorów dochodzi takie postać Aleca,
najlepszego przyjaciela braci Stone, niebezpiecznego gracza w rozgrywce Jacka.
Czy
ta gra była warta świeczki?
A
w życiu! Gdy Alec wchodzi na scenę, dostajemy przedsmak tego, jak niewiele
zahamowań i przyzwoitości posiada Rue. Rozumiem zamienianie się w papkę przed
przystojnym typem, mnie samej zdarza się mówić jak osobie o znacznie mniejszej
inteligencji w takich chwilach, aczkolwiek Rue wpada w ruję na sam dźwięk
imienia i nazwiska tego bohatera. Bo Alec jest sławny, jest bożyszczem wielu,
ba, sama nawet ma jakąś jego piosenkę na telefonie. Nie umie przy nim mówić, a
i basen pożądania pojawia się między jej nogami. Mnie tam w głowie pojawiła się
alarmowa lampka, w tle zagrała żwawa piosenka, która nakłaniała do ucieczki.
Pozostałam jednak, bo jak wytrwałam przy Brooke Dumas z powieści „Real” Katy
Evans, to z taką Rue sobie nie dam rady?
Żałowałam
mojego uporu.
Dziewczyna
jest nakręcona jak szalona i gdyby nie Sean, pewnie małe tete a tete w alejce
za klubem przerodziłoby się w całonocny rajd. Rue zdaje sobie sprawę (a
przynajmniej powinna, zważywszy na koczujących przed jej domem paparazzi), że
teraz jest osobą dobrze rozpoznawalną, przez fortunę jej rodziny. To jednak nie
przeszkadza dziewczynie rzucić wszystkiego (dosłownie, rzuciła laptopem po tym,
jak zobaczyła ilość zer na koncie) i lecieć do Nowego Jorku na zakupy wraz z
przyjaciółką. Ironią jest to, że zrobiła dokładnie to, o co oskarżał ją Jack. O
małostkowość, szalone zakupy i imprezowanie w chwili, gdy tylko ujrzy przelew
na koncie. I tak właśnie się stało. Zakupy to akurat rzecz do przewidzenia u
każdej osoby, nieważne jak skromnej i rozsądnej. Każdy chciałby w jakiś sposób
podwyższyć nawet jeśli nie standard życia, to chociaż samopoczucie. Gdy po
shoppingu udaje się na imprezę, zahamowania ponownie znikają – upija się
publicznie, całuje przygodnego typa, mimo że nadal w jej głowie siedzi Alec.
Wiecie, jak tak to opisuję, to myślę „co to musiał być za emocjonujący tydzień
dla tej dziewczyny!”… a tu minęły raptem dwa? trzy dni? Nie więcej. Akcja
książki jest po prostu skondensowana do minimum, jakby autorka obawiała się
rozciągnąć wszystko w czasie. Książka by na tym zyskała, nabrałaby więcej
wiarygodności. Tak, tak, instalove to zjawisko często występujące w
powieściach, ale w „You don’t know me” to za mało. Faleena Hopkins starała nam
się wmówić, ze Rue jest skromna, zagubiona i rozsądna. Było tak na samym
początku, lecz im dalej w fabułę, tym bardziej wychodziła z niej osoba, z którą
nie chciałabym mieć nic do czynienia. Charakterek miała wręcz odpychający, to
nie zadziorność, tylko upierdliwa awanturniczość i małostkowość zaczęła w końcu
z niej wychodzić. Autorka pewnie starała się przedstawić historię biednej
tancerki, która została postawiona w świetle reflektorów, lecz nie w sposób, w
jaki dziewczyna pragnęła. Tancerka jednak dwa razy wspominała o swojej miłości
w tańcu, a jakikolwiek cień uczucia między Aleciem i Rue został po prostu
narzucony czytelnikowi i już. Nie było między nimi żadnego napięcia, które
skłaniałoby czytelnika do kibicowania im – zwyczajnie, on chciał ją, ona
chciała jego i tyle. Koniec wielkiej miłości i tęsknoty miedzy nimi, zwyczajne,
puste słowa.
W
chwilach takich jak ta, podczas lektury „You don’t know me” zastanawiam się,
czy autorki tworzą takie pretensjonalne, płytkawe i księżniczkowate bohaterki
specjalnie, przez wzgląd na to, że miliardy ludzi chadzają po świecie, a każdy
z nich ma inny charakter… Czy po prostu takie coś wychodzi w praniu i ups,
bohaterka zostaje skarynizowana ot tak? Nie mam pojęcia. Autorka starała się
zrehabilitować bohaterkę, odrobinę wybielić oraz wytłumaczyć jej zachowanie,
ale nie umiałam złapać tego haczyka. Mleko się rozlało, uprzedzenia nabrały,
łyżka po obiedzie.
Czy
polecam? Nie. Oczywiście, warto się przekonać na własnej skórze, co pani
Hopkins namąciła w tej historii, ale z ręką na sercu mówię, że mogłam
przeczytać w ten czas coś przyjemniejszego. Ba, mogłam nawet przeczytać jakąś
historię na wattpadzie i w gruncie rzeczy wyszłoby na to samo!
Ocena:
3/10
Shemmer Aleksandra
Komentarze
Prześlij komentarz