Dałam się porwać. "Eliza i jej potwory" Francesca Zappia




Francesca Zappia
"Eliza i jej potwory"
wyd. Feeria young

"Może to normalne. Rzeczy, na których nam najbardziej zależy, pozostawiają po sobie największą pustkę."                          



Francesca Zappia pozwoliła mi się poznać przy okazji swojej pierwszej powieści "Wymyśliłam Cię". Dwukrotnie przeczytana przeze mnie historia osiemnastoletniej Alex wyzuła mnie ze wszystkiego, każąc się czcić i polecać ją każdej napotkanej osobie. Dziś jednak chciałabym szepnąć parę słów o najnowszej książce pani Zappi.

"Eliza i jej potwory" ponownie zostawiła mnie na emocjonalnym rozdrożu, chcąc wyciągnąć z mojej osoby każdą, najmniejszą uncję emocji. I było to wspaniałe.

"Odnalazł mnie w konstelacji" 


Jak krótko ująć fabułę? Poznajcie Elizę, totalną outsiderkę i twórczynię niebywale poczytnego komiksu "Morze Potworne". Nie chce być sławna, nie chce by ludzie wiedzieli o niej nic poza tym, że jest uczennicą liceum i chce, by wszyscy zostawili ją w spokoju. Dziewczynie wystarcza jedynie jej komputer, znajomi rozsiani po świecie oraz ogromna miłość, jaką darzy swoje dzieło. Bycie LadyKonstelacją, matką Morza Potwornego i wielkiego fandomu jest tym czego potrzebuje. Codzienność jest dla niej koszmarem, w którym musi radzić sobie z brakiem akceptacji ze strony rówieśników, uważających ją za dziwaczkę. Nie jest inna, jest osiemnastolatką z twardo wyznaczonymi celami na życie. Skromna introwertyczka zostaje jednak poproszona o wprowadzenie w świat liceum nowego ucznia... Wallace i Eliza tylko na siebie spojrzeli - i tyle by było z pomocy towarzyszowi na placu szkolnego boju. Potem natomiast zaczyna się ta cudowna historia.


Autorka umie czarować swoim stylem. Zwyczajnie czytelnik bierze książkę do ręki, niespodziewając się tego, że tak szybko i głęboko przepadnie. Zappia pisze lekko, nieprzesadnie - wyważa swoją opowieść w taki sposób, iż mnie, dość wybrednemu czytelnikowi, nic nie zawadzało. Oddała licealne realia rewelacyjnie (ponownie!), nienachalnie wręcz. Żyje się historią Elizy, równie mocno jak jej czytelnicy czeka się na kolejną wzmiankę o Morzu Potwornym. Ponieważ autorka pieczołowicie sobie to przemyślała. Cały świat, mitologia, bohaterowie spokojnie mogliby być kolejną powieścią autorki. W ślad za Amitą, ręką Francesci Zappi możemy obserwować krótkie urywki z jej życia. Autorka nie tylko słowami powołała do życia dzieło Elizy, lecz także tchnęła w to ducha. Książka została okraszona pięknymi ilustracjami, planszami z komiksu, szkicami postaci. Proszę uwierzyć, samo to sprawia, że przerzuca się strony jak zaczarowany. Ona wie jak tworzyć bohaterów, całą menażerię charakterów, które zdają się być prawdziwe. Nie trwoni czasu na papierowe sztuki, które nikną w tłumie, to by było za proste. Autorka podsuwa nam wady, zalety i osoby do zaprzyjaźnienia się w prawdziwym świecie, gdyby tylko istniały.

Wiecie, wpierw dostajemy wybitnie uroczą historię. Uśmiechałam się, podkochując się w Wallacie, ponieważ to było bezwarunkowe. Śledziłam początkowe, trochę niezdarne kroki Elizy do wyjścia z jej skorupy i wspaniale się o tym czytało. Ot, kolejne kurczątko które "uczy się świata". Dziewczyna sama starała się przekonać, ze dobrze być sobą, że jednak chce mieć kogoś obok siebie. Słodkie love story, początkowa fabuła utkana tak magicznie w ten nieśmiały, kochany sposób, iż machinalnie rozpływałam się nad tekstem. Dajcie spokój, każdy z nas tego czasem potrzebuje! Opuściłam więc gardę.

"Ludzie w depresji nie chowają się przed swoimi potworami. Ludzie w depresji dają im się pożreć. "  

         



Ale musiał nadejść TEN MOMENT.
Oczywiście, mogłam się spodziewać że Francesca Zappia nie napisze błahej historii. Jednak rozorało mi to moje miękkie, płaczliwe serduszko. Wrażliwość Elizy czułam na własnej skórze, jakbym sama musiała to przeżyć. Targające nią emocje, były tak boleśnie realne, że zwijałam się w kłębek przy książce. Ze słów ulatywała i uderzała bezradność, rozpacz i wściekłość bohaterki. A przede wszystkim jakaś beznadzieja, poczucie porażki, które ciężko osiadały na piersi. Zappia nawet w dwóch zdaniach umiałaby opisać akcję i reakcję niektórych czynów! Depresja nie jest jakimś błahym tematem, jaki można rzucić na wiatr, nie czekając na nic w zamian. Trzeba wspierać całym sobą taką osobę, niczego nie wymuszać na siłę. Bo nie można ot tak wyzdrowieć, nie da się ot tak poradzić sobie, gdy człowiekowi wydaje się, że pod stopami ma tylko otchłań. Nie wolno pozwolić mu się tam wczołgać, bo to jakby pozwolić przegrać. Autorka wiedziała co robi, tak kreując historię. Nigdzie tak żywo i realnie nie czytałam o depresji, uczuciach osoby którą dopadła i najbliższego otoczenia. Jak każda choroba zabiera coś od każdego, nie wszyscy umieją sobie z tym poradzić. A trzeba umieć, albo chociaż spróbować, zawalczyć o swoje - o siebie. Mówić, chociażby szeptem, lecz próbować trwać przy życiu.

Wielu, uwierzcie mi, wielu nastolatków będzie się utożsamiać z postacią Elizy. Wrażliwość dziewczyny na świat, na wszystko wręcz, nie jest odosobnionym przypadkiem. Jej niezwykła miłość do własnej twórczości, pewność w tym, że dla tej historii żyje, czuje każda osoba, starająca się realizować swoje pasje. Czasem sama widziałam w niej siebie.
Choć kochała cztery ściany swojego pokoju, Eliza nauczyła się dobrze czuć z samą sobą, również wśród innych. Wszyscy powinniśmy. Nie ważne czy tworzymy coś, czy przyjmujemy sztukę innych.
 
Kolejna, bajeczna książka Francesci Zappi!

Ocena: 8/10

Shemmer Aleksandra



Komentarze

  1. Zapowiada się nawet, nawet ciekawie, ale wątpię żebym po nią sięgnęła - tak wiele książek, tak mało czasu ;P

    Zabookowany świat Pauli

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz