Szczęście poszukiwane. „Jeszcze będziemy szczęśliwi” Enrico Galiano

Jeszcze będziemy szczęśliwi
Jeszcze będziemy szczęśliwi Enrico Galiano



Do tej pory przeczytałam setki książek, ale niewiele miałam do czynienia z włoskimi autorami. Zawsze jakoś celowałam w tą popularną powieść amerykańską bądź angielską. Nowa pozycja od wydawnictwa SQN, która niespodziewanie znalazła się na moim TBR, otworzyła mi wrota. Ale czy podróż była na tyle owocna, bym chciała ją z tym autorem powtórzyć?

Jeszcze będziemy szczęśliwi
Enrico Galiano
Wydawnictwo SQN, 2019



Odpowiadając na pytanie w akapicie powitalnym… nie jestem pewna. Jeszcze będziemy szczęśliwi jest debiutancką powieścią nauczyciela literatury Enrico Galiano. I dało się to odczuć.
Galiano snuje historię Goi Spady, dziewczyny wrażliwej, lubiącej słowa nieprzetłumaczalne – cichej i wycofanej. Bohaterka musi mierzyć się z trudną sytuacją rodzinną, a gdy poznaje Lo, wiele się dla niej zmienia. Jej wymyślona przyjaciółka Tonia kwestionuje zdrowe zmysły Goi, jest co do niego podejrzliwa. Ale Goia Spada chce poznać chłopca o pięknym uśmiechu, wiecznie trzymającego przy sobie słój pełen kamyków. Do czasu, aż zaczyna wątpić w to, czy Lo w ogóle istnieje. 
Opis i sam zamysł książki jest niezwykle intrygujący. I przyznaję, że łyknęłam to w parę godzin. Wszystko jednak przez styl pisania autora. Niejednokrotnie odnosiłam wrażenie, że mimo wszystko ta historia jest nierozbudowana. Zdarzały się strony – całe strony! zapisane w postaci dialogów i niczego więcej wówczas już nie było. Nie jestem fanką takich rozwiązań, ponieważ odnoszę wówczas wrażenie, że coś mi z takiej powieści umyka, coś nie zostaje przekazane.
Taką samą refleksję mam do emocji, które powinno ze sobą nieść Jeszcze będziemy szczęśliwi. Częściej czułam, że ich po prostu nie ma. Że to, co autor mi przedstawia, to niezwykle inteligentne, aczkolwiek kompletnie suche słowa. Z całej czterystu stronicowej książki mogłabym wycisnąć uczuć do może jednego kieliszka. Galiano w ogóle nie daje odczuć tych silnych emocji, jakie zapewniane są na tylnej okładce – rzadko odczuwałam tutaj radość, smutek czy zwątpienie, choć jak byk były zawarte w tekście. Zawarte, lecz nieprzekazane. To też poniekąd wiąże się z zabiegiem „Goia Spada była taka a taka”. Autor mówił nam, jaka Goia była, ale często nie pokazywał tego w tekście. Musimy bazować na tym, jaka niby jest i wierzyć autorowi, zamiast doświadczyć wszystkiego na naszej czytelniczej skórze.

„ Ona nie nienawidzi ludzi, nienawidzi kłamstwa: zabawne, że ludzie i kłamstwa zazwyczaj są nierozłączni. ”
( Enrico Galiano Jeszcze będziemy szczęśliwi, s. 20)

Jednym z minusów powieści jest dla mnie to, że bardzo łatwo się o niej zapomina. Choć historia jest daleka od prostolinijności i ma w sobie coś nieprzewidywalnego, tak znów styl pisania stoi mi na przeszkodzie, by się tym zachwycać. Po prostu nie potrafię inaczej się odnosić do tej powieści. Nie wiem czy pisanie w ten sposób będzie po prostu sztandarowym znakiem autora, czy jest to zwyczajnie wina debiutu. W jakimś sensie bardzo rzutuje to na całokształt. Jak fabularnie porównałabym to do tego, co mogłaby stworzyć Francesca Zappia (a kocham obie wydane w Polsce książki) czy Jennifer Niven, tak stylistycznie już nie. Pojawiła mi się tutaj przed oczami maniera pisania Johna Greena oraz E. Lockhart. Większość czytelników nic nie ma do tych autorów, ale ja zbyt boleśnie się o ich prozę potykam (Gwiazd naszych wina było powieścią unikatową, lecz kolejne przeczytane przeze mnie książki Greena oraz Byliśmy łgarzami Lockhart sprawiają, że się krzywię...). 
Nie ukrywam, miałam momenty, w których z zapartym tchem śledziłam odkrywane przez Goię rewelacje. Wręcz boleśnie potrzebowałam dowiedzieć się i poznać każdą warstwę, jaka okrywała Lo. To była jedna z lepszych rzeczy, które autor nam zaserwował. Czytelnik mógł głowić się i trudzić nad tym, co dziewczyna przedstawia czytelnikowi w związku z ich znajomością. Goia musiała mierzyć się nie tylko sama ze sobą, ale także z rodzicami, psychologiem i całą resztą świata, która chciała jej podłożyć nogę. Dziewczyna radziła sobie jakoś z rówieśnikami, choć nikt z nich nie był Goi przychylny – a przynajmniej nie dali jej tego odczuć. Podobała mi się figura nauczyciela filozofii, który był opoką dla głównej bohaterki. Starszy mężczyzna zawsze znalazł dla niej czas i na swój sposób pomagał w rozterkach dziewczyny. 

„W każdym razie proszę pamiętać: wszyscy dajemy się oszukać, codziennie. Ale lepiej dać się oszukać przez ogrom światła niż przez mrok.”
( Enrico Galiano Jeszcze będziemy szczęśliwi, s.177)

Sądzę, że warto poznać historię Goi Spady oraz Lo, ale jeśli ma się w pamięci to, że książka swoim stylem może nie być tym, czego szukacie (a może wręcz na odwrót? To styl będzie dla was, a historia już nie?). Można zachwycać się małymi rzeczami, jakie ze sobą niesie. Ja jednak wiem , że do samej książki już nie powrócę. Natomiast w końcowym rozrachunku liczę na kolejne powieści pana Galiano. Liczę, że z każdą następną wzniesie się wyżej i wyżej, aż bez wahania którąś uznam za moją ulubioną.

Ocen: 5,5/10

Shemmer Aleksandra

Za książkę dziękuję serdecznie czytampierwszy.pl! 

Komentarze